Henia - kuc z królewskim rodowodem

 



Henia wraz z bliźniaczym kucem ciągnęła kiedyś bryczkę Barbie księżniczki z wyspy (2007 rok). Miała maść w typie palomino, jasnożółtą grzywkę i ogon.  Tak prezentowała się w ogłoszeniu:

Wpadła mi w oko na Vinted, jest jedną z najtańszych moich zdobyczy, jej cena bez przesyłki opiewała na zawrotną kwotę - 3 zł. Dołącza zatem do moich budżetowych zakupów.

Przybyła za pośrednictwem PP 8 czerwca 2021r. - oczywiście musiałam ją odebrać z poczty, ponieważ dla listonosza prawdopodobnie była ponadgabarytowa. W końcu to kuc, prawie koń. Pochodzi z okolic Ożarowa Mazowieckiego, trafiła do mnie w stanie dobrym, bawionym, wprawdzie z ogona pozostały strzępki, grzywa była brudna i splątana. Jednak plan od początku zakładał totalną metamorfozę.

Tak prezentowała się out of the box:






Pierwszym kucem w tym moldzie był Honey vel. Zucchero - konik należący do Skipper, który debiutował w 1982r.

Pierwsze skojarzenie jakie miałam z kucem, patrząc na nią, to Haflinger, także w ten sposób został obrany kierunek. 

Po pierwszej sesji przeszłam do porządnego mycia i rozczesywania.



Grzywę udało się rozczesać, choć i tak plan nie zakładał, że pozostanie na kucu. Ogon spisany był na straty od początku i zgodnie z oczekiwaniami łatwo się, poddał. 




Jak w przypadku większości nowych koni mattel, niesamowicie drażniły mnie jej oczy - dlatego zaraz po myciu musiałam się ich brutalnie pozbyć.




Ku mojemu zdziwieniu, nie udało mi się ich całkowicie zmyć. Pozostały czarne plamy jak u kosmity, wtedy to dokleiłam jej przydomek - Alien. Na pamiątkę tych okropnych oczu. Naprawdę wyglądała jak kosmita.

Wyrwanie ogona i zmycie oczu rozpoczęło najbardziej brutalny etap renowacji. Kolejnym krokiem było otworzenie kuca, czyli rozłożenie go na dwie części. Wyjęcie oryginalnej grzywy i przygotowanie do malowania podkładem. Po rozłożeniu, w końcu znalazłam sygnowanie.


W trakcie gdy moja chrześnica malowała i pudrowała pastelami ciało Heni, ja szykowałam jej nową grzywę i ogon. I jakoś zapomniałam, by swój wkład pracy uwiecznić na zdjęciach. Jest jednak uwieczniony proces malowania i pigmentowania pastelami ciała kucyka:






Po wyschnięciu ostatniej warstwy pasteli utrwalanych lakierem, zainstalowałam Heńce jej nową grzywę i ogon. I złożyłam ją ponownie. Znów mogła stanąć na własnych nogach.



Grzywa i ogon powstały z ozdoby do włosów. Była to opaska składająca się z warkocza połączonego z gumką. Ten mold ma pewną wadę - wypust ogona jest bardzo wysoko i nienaturalnie osadzony. Henia była moim pierwszym eksperymentem customowym na pełną skalę, choć irytował mnie ten błąd, postanowiłam w jej przypadku pozostawić to zgodnie z oryginałem. I tak miałyśmy obie sporo pracy przy niej.

Gdy Henia stanęła na własnych nogach, można powiedzieć - parafrazując Vinted - dostała nowe życie, zatem dostała ode mnie także imię, które musiało być królewskie - Henrietta Haflinger Princes Alien. Henrietta na cześć pewnej niemieckiej hrabiny i postaci z kreskówki BoJack Horseman, Haflinger to jej nowa rasa, Princes - bo kiedyś należała do księżniczki Barbie, no i Alien na cześć jej kosmicznych oczu.

Kolejnym krokiem przemiany były odmiany - na nogach i głowie. Malowanie nadal wykonywała moja chrześnica.





Pierwsze malowanie oczu i kopyt też wykonała Dorota.







Następny etap należał do mnie - czas na pracę z grzebieniem, degażówkami i nożyczkami - nowa fryzura. Najpierw grzywa:



A po niej, ciężki do poskromienia - ogon (dlatego do zdjęcia musiałam obciążyć go grzebieniem):




Na szufelce widać ile włosów musiałam wyeliminować, żeby Henia miała perfekcyjną nową fryzurę na miarę rasowego Haflingera.

Po tym etapie nastąpiła dłuższa pauza w kwestii dalszej pracy nad kucem. W trakcie tego czasu Henia otrzymała ogłowie. Jest to pierwsze ogłowie wykonane przeze mnie od czasu ogłowia dla pierwszego Sun Runnera. 





Henia ma także swoje wodze, które zrobiłam jej chwilę po zrobieniu ogłowia, jednak nie uwieczniłam jej jeszcze w pełnym rynsztunku. Nadeszła druga połowa lata i wyjechałam z moim stadem do domu na wsi. Tam powstał czaprak dla Heni. Zaczęłam też projektować siodło.

Na wsi, gdy udało mi się ogarnąć tamtejsze obowiązki, zaczęłam pracę nad kopytami i łbem Heniutki. Oczy wymagały lekkiego makijażu, podobnie jak pysk i chrapka, a kopyta dopracowania szczegółów.









Finalnie oczy musiałam namalować raz jeszcze, ponieważ próba nałożenia cieni skończyła się zaciemnieniem całych oczu.






Po powrocie do Warszawy, dopracowałam chrapy i odmianę na nich, a także strzałki na kopytach. Wszystko ostatecznie utrwaliłam lakierem.









I Henrietta doczekała się sesji ogrodowej w jesiennej scenerii.






Musi jeszcze poczekać na siodło, sama przeszła już metamorfozę i może cieszyć się swoją emeryturą w nowym wcieleniu wśród innych koni z mojej kolekcji. Dziękuję za pomoc przy jej tworzeniu mojej chrześnicy - Dorocie.

Henia w swojej uździe i czapraku, jeszcze bez siodła.










Na koniec kilka porównań typu before & after:







UPDATE
8 maj 2022

Zdjęcia z wiosny 2022 z Mustangiem






Komentarze