Pierwsza chodząca Tawny (2006) po renowacji - Lucynka Katarzynka Tawny

 To był całkiem spontaniczny zakup. Po tym jak poradziłam sobie z wymianą włosów u mojej kasztanki Wavy stwierdziłam, że podejmę się uratowania Tawny. Znalazłam idealny okaz ze sprawną mechaniką i niewielką ilością otarć w przystępnej cenie.

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji
Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Jeśli chodzi o ten model - jest to Tawny z 2006 roku. Pierwszy zasilany na baterie, chodzący koń z tego stulecia. Podstawą do jego stworzenia był High Stepper z lat 90, jest chyba praktycznie identyczny jak jego protoplasta - pomijając ten szpecący głośnik z przodu. High Stepper tylko maszerował, Tawny oprócz tego, że pięknie chodzi - to jeszcze rży. Choć naprawdę nie wiem, czy ta paskudna maskownica głośnika była niezbędna i czemu akurat w tak widocznym miejscu. No ale cóż. Nie będę się tu więcej rozpisywać na temat tego modelu i porównywać go do innych mobilnych koni. Co najważniejsze - włącznik znajduje się między przednimi nogami, obudowa ramienia ma inną konstrukcję niż u Sprinta i na przednich nogach widoczne są śrubki. Zasilany jest czteroma cienkim paluszkami (AAA) a pokrywa baterii zabezpieczona jest śrubką.

Tawny ma cieniowane ciało i pomarańczowe odmiany na nogach i na pyszczku. Jednak cieniowanie to jest bardziej trwałe niż w przypadku koni z serii Cali Girls - gdy przypadkowo oblałam go alkoholem, na waciku, którym go wycierałam, nie było śladu farby i nic się nie starło.

Konie te są obecnie dość popularne na rynku wtórnym, także nie było trudno go upolować. Większość ze sprzedawanych egzemplarzy ma skołtunione lub szczątkowe włosy. 

Upolowany przeze mnie egzemplarz przybył do mnie z kompletnie ściętą grzywą i przyciętym ogonem. Siodło jakie miał na sobie pochodziło od dużo starszych modeli statycznych - siodło damskie - w którym brakowało elementu trzymającego lalkę, strzemiono było oderwane, a zapięcie zostało połamane i zastąpione nitką. Dodatkowo powierzchnia była porysowana - także kompletnie do niczego się nie nadawało.

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Lucynka Katarzynka Tawny w momencie zakupu

Wymiana włosów u Tawny nie była tak przyjemna jak u Sprinta. Ogon opierał się przed demontażem dość długo. Okazało się, że jest zabezpieczony nie gumką, jak u starszych modeli, a cienkimi sznureczkami, które w ogóle nie były widoczne. Oprócz tego ściśnięte były plastikową obrączką. Tak jak już pisałam wcześniej - włosy tego Tawny były dość cienkie, co też utrudniało ich demontaż, gdyż przy uchwyceniu ich szczypcami i pociągnięciu łatwo pękały w miejscu uchwycenia. Jedynym sposobem było owinięcie cienkiego pasma wokół palców i pociągnięcie, choć nie każde pasmo tak łatwo się poddawało. Także walka z ogonem zajęła mi więcej czasu niż podejrzewałam.

Z grzywą też nie było kolorowo. Okazało się, że też jest inaczej zbudowana niż u Sprinta. W moim egzemplarzu włosy zostały ścięte równo z szyją - to też nie ułatwiło pracy. Baza okazała się być szczątkowa, włosy wyglądały na częściowo klejone. Gdy pociągnęłam je szczypcami, oderwał się fragment grzywy. Tak jak u mojej Wavy rozprułam dolne łączenie szyi - co znacznie ułatwia manewry. I po fragmencie wyciągałam resztki grzywy, na koniec tyle ile mogłam wyciągnęłam kawałki foliowej bazy. 

Włosy jakie przeznaczyłam dla tej klaczki to henlon w kolorze truskawkowym, choć dla mnie to po prostu jasny brąz. Pierwszy raz pracuję z tego typu włosami. Moje pierwsze wrażenie było całkiem dobre. Włosy były dość przyjemne w dotyku, lekkie, nie wyglądały na spuszone i dość naturalnie się prezentowały. Miały delikatnie karbowaną strukturę. 

Syntetyczne włosy z henlonu w kolorze truskawkowym
Syntetyczne włosy z henlonu w kolorze truskawkowym

Odmierzyłam sobie potrzebną ilość, jednak nie miałam pewności, czy wystarczającą. Jakoś łatwiej było mi przygotować potrzebną ilość ze spuszonego kanekalonu. 

Zamontowanie ogona też okazało się trudniejsze niż u Sprinta. Przez śruby trzymające korpus, przewleczenie włosów przez wewnętrzną belkę było sporym wyzwaniem. Gdy po dłuższej batalii mi się udało - założyłam zabezpieczającą trytytkę i wcisnęłam ją w korpus konia.

Grzywę przygotowałam podobnie jak dla Wavy, z tym, że łączyłam pojedyncze pasma odwrotnie - nie bokiem a przód do tyłu. Przez co grzywa stała się jeszcze bujniejsza

Gotowe pasemka na grzywę
Gotowe pasemka na grzywę

Chciałam by klaczka miała grzywkę, więc wybrałam najgrubsze pasmo i przymocowałam je pod kątem do pierwszej sekcji - dzięki temu włosy na grzywkę układają się same. Grzywa wyszła bujniejsza niż w planie, ale to jest koń Barbie i to jest jego cecha charakterystyczna, że ma piękne i długie włosy.

Lucynka Katarzynka tuż po wymianie włosów

Ku mojemu zdziwieniu - henlon nie poddawał się ciepłemu powietrzu z suszarko-lokówki - karbowanie nie znikło. Jednak włosy dało się ułożyć i nieco zmniejszyć ich puszystość.

Lucynka Katarzynka tuż po stylizacji włosów
Lucynka Katarzynka tuż po stylizacji włosów

Lucynka Katarzynka tuż po stylizacji włosów

Lucynka Katarzynka tuż po stylizacji włosów

Lucynka Katarzynka tuż po stylizacji włosów

Uważam, że ten kolor włosów bardzo jej służy. Nie mam pojęcia dlaczego Mattel wybrał dla niej całkiem białe.

Grzywę przycięłam jej w okolicy pęcin - tak by nie przeszkadzała przy chodzeniu. Grzywkę obcięłam mniej więcej na połowie łba, a ogon zostawiłam dość długi - jeśli nawet kiedyś zostanie zabawką, której ktoś będzie chciał ten ogon znów obciąć - będzie miał z czego skracać.

Zaraz po skończeniu wymiany włosów wzięłam się za komponowanie nowego stroju i uprzęży. Miałam do dyspozycji srebrne siodło od podróbka Cali, konia należącego do klona Barbie o nazwie Defa Lucy. Stąd też pomysł na imię dla klaczy - Lucynka. A że ja lubię bardziej złożone imiona, do Lucynki dołożyłam jej jeszcze Katarzynę - akurat oglądałam serial, w którym jedna z bohaterek nazywała się Kate i miała podobne włosy. Tak powstało piękne imię - Lucyna Katarzyna Tawny.

Z racji, że siodło jest srebrne - uprząż też musiała być w tym kolorze. Zrobiłam jej ogłowie ze skóropodobnego materiału, wodze ze srebrnego sznureczka. Na czaprak wybrałam jeans wykończony koronką. Niebieski kolor świetnie komponuje się z jej niebieskimi oczami. Pozostały ozdoby - padło na kwiatki ze wstążkami. Dodatkowo kwiatki mają srebrne błyszczące dżety, co ma łączyć się ze srebrną uprzężą i siodłem.

Ręcznie wykonane akcesoria
Ręcznie wykonane akcesoria

Ręcznie wykonane akcesoria i siodło od podróbka
Ręcznie wykonane akcesoria i siodło od podróbka

Podobnie jak u mojej Quenie zrobiłam dla Lucynki dwie spinki do grzywy, dodatkowo większą spinkę na ogon, dwie ozdoby na uzdę i doszyłam dwa kwiatki na czapraku. Tak oto prezentuje się odrodzona klacz.

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji
Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji
Tu dobrze widać ciemną pręgę na grzbiecie

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Na początku miałam plan, by naprawić miejsca, gdzie farba się wytarła, ale zrezygnowałam z tego. Otarcie na chrapach wygląda jak naturalna odmiana, a braki na kopytach są niewielkie, świadczą też o jej historii i wieku.

Lucynka Katarzynka Tawny po renowacji

Ręcznie wykonana ozdoba na ogon z błyszczącym dżetem
Ręcznie wykonana ozdoba na ogon z błyszczącym dżetem

Poniżej dowód na to, że nadal jest sprawna:


A tu cały zapis z jej przemiany:


Z moją kochaną Trzpiotą - Summer Cali Girl Surfer

Lucynka i Summer Cali Girl

Lucynka i Summer Cali Girl

Porównanie przed i po metamorfozie:

Przed i po metamorfozie

Przed i po metamorfozie

Lucynka zyskała nową tożsamość po odrodzeniu, pięknie chodzi i rży - co widać na filmach. Ma naprawdę bardzo gęstą, bujną grzywę, która nie sprawia kłopotów w pielęgnacji, bardzo ładnie, naturalnie się układa. Ogon nie jest tak gęsty jak grzywa, ale bardzo długi i majestatyczny. Całe jej wyposażenie zostało wykonane przeze mnie ręcznie z dbałością o szczegóły. Jest jedyna w swoim rodzaju, unikatowa i wyjątkowa. Ma też bardzo ładne malowanie z widoczną pręgą na grzbiecie.


Lucynka Tawny po renowacji

Lucynka Tawny po renowacji


Komentarze