Pierwszy arab Barbie - Prancer EU (1983) - w mojej interpretacji


 Jednym z najnowszych nabytków w mojej kolekcji jest koń, od którego rozpoczęła się linia najpopularniejszego moldu wśród koni Barbie - jest to słynny arab Prancer.

Prancer po renowacji

Jestem niezwykle szczęśliwa, że koń ten dołączył do mojego stada. Przybył do mnie na początku września 2023. Niestety film z unboxingu przepadł wraz z moją kartą pamięci do aparatu, którą nieopatrznie zostawiłam w łatwo dostępnym miejscu wychodząc na chwilę z pokoju. Po powrocie okazało się, że pozostały po niej szczątki - zainteresowała się nią moja nowa suczka - Amica.

Szczątki mojej karty pamięci od aparatu

O modelu

Ale wróćmy do konia. Może na początek nieco o tym modelu. Prancer, jak pisałam wcześniej, pojawił się na rynku w 1983 roku, był dostępny zarówno w USA jak i w Europie. Kojarzony jest z lalką Barbie Loving You, która pojawia się zarówno na jego opakowaniach, jak i w reklamie TV (poniżej)



Opakowania Prancera:

Wersja USA (źródło)

Wersja EU (źródło)

Tylna strona pudełka USA (źródło)

Prancer w katalogu Barbie:

Prancer w katalogu Barbie z 1984 roku (źródło)

Prancer i Dallas w katalogu z 1987 roku (źródło)

Różnice między wersjami - wersja europejska do USA:
- brak sygnowania i dość ogólna forma bez szczegółów - choć znane są podobno przypadki wersji sygnowanej ze szczegółami - podobno bardzo nieliczne
- więcej cieniowania na głowie - jednak nie jest to regułą, gdyż zdarzają się egzemplarze z mniejszą ilością
- kolor włosów - zachowane wersje europejskie mają często widoczne różowe pasemka na tle szaro-białych włosów, w wersji USA pasemka są zwykle mało widoczne - lub wcale - natomiast drugi kolor przypomina bardziej różne odcienie ciepłego blondu niż chłodną szarość czy biel.

Poniżej przykłady mocnego cieniowania głowy w wersji europejskiej:

źródło

Mocno pożółkły Prancer (źródło: ebay.com)

Mocno pożółkły Prancer (źródło: ebay.com)

Prancer i Barbie Loving You

Oczywiście nie było to regułą, zdarzały się egzemplarze z mniejszą ilością cieniowania.







W wersji USA, jak już wspominałam, były różne odcienie włosów, poniżej przykłady znalezione w sieci:





Na poniższych zdjęciach widać Prancera należącego do Baltazara, którego kolekcję zabawek możecie podziwiać między innymi na Instagramie. Na pierwszym zdjęciu - zwłaszcza w ogonie -  widać różowe pasemka - jednak mam wrażenie, że jest ich mniej i są dużo mniej widoczne niż w wersji EU. Być może jest to spowodowane tym samym czynnikiem co w przypadku Księcia - barwnik nie znosi dobrze próby czasu. To jest pierwsze zdjęcie na którym dostrzegam różowe pasemka we włosach Prancera w wersji USA. Jeśli dobrze się przyjrzeć są widoczne również w grzywie. Na następnym zdjęciu wciąż widać je w ogonie, w grzywie są praktycznie niewidoczne.




Barbie Loving You i Prancer USA Baltazara.




Instrukcja Prancera

Zwróćcie uwagę na oczy i grzywę tego konia. Oczy są malowane na czarno z białym blikiem - nie ma tu żadnych wymyślnych, kolorowych malowań - ma wyglądać dość naturalnie. Grzywa też ma raczej naturalną długość, nie to co w nowszych modelach. Trzeba przyznać, że wplecienie różowych pasemek - to pierwszy drobny kroczek w stronę jakiejś fantazyjności. Pierwsze konie Barbie - artykułowany Dancer, pierwszy statyczny - Dallas, czy jego kara wersja - Midnight, źrebak Dixie - wszystkie miały naturalne długości i kolory grzyw, a także takie samo - czarno-białe malowanie oczu.




Na ostatnich zdjęciach widać dobrze wyposażenie Prancera - było to różowe damskie siodło boczne, uzda z wodzami, wstążeczka do ozdabiania ogona, grzebień i szczotka, a także zestaw naklejek - w dzisiejszych czasach może nie jest to nic nadzwyczajnego, jednak w latach 80 kolorowe naklejki były modne i pożądane.





Moją uwagę przyciągnęła także uzda - wygląda na to, że nachrapnik był wykonywany z różnych, aczkolwiek bardzo podobnych, materiałów. W przypadku wodzy - doskonale widać, że używano różnych tasiemek ozdobnych. O ile się nie mylę, wygląda na to, że w wersji USA żakardowy wzór zawierał czerwony kolor i wzór wystawał poza tasiemkę na którą był naszyty. W wersji UE wzór był tej samej szerokości co tasiemka i ograniczał się do kolorów - zielonego i różowego. Ta wersja przypomina bardzo uzdę Księcia.

Uzda na tym zdjęciu pochodzi z wyposażenia Księcia, siodło najprawdopodobniej jest od Prancera


Mój Prancer

Wróćmy do mojego egzemplarza. Oto mój Prancer, gdy do mnie trafił.




Trafił mi się całkiem ładny okaz - plastik tylko miejscami i w minimalnym stopniu jest zażółcony, w dodatku nie dopatrzyłam się żadnych rys. Włosy wyglądają na oryginalnej długości. Nie sądzę by grzywa w oryginale była tak skręcona, choć te loczki przypominają mi moje Diksiątko - jednak do Prancera mi totalnie nie pasują. Skręcenie ogona świadczy o tym, że ktoś nad tymi włosami pracował. 
Jedynym wyposażeniem z jakim do mnie trafił - jest siodło. Z grubego, ale w miarę elastycznego plastiku, bardzo solidne. 




Ok, to jak zdjęłam siodło, to czas zobaczyć jak koń wygląda bez niego.







Muszę się podzielić swoimi wrażeniami odnośnie tego modelu. Plastik jest gruby, solidny, o błyszczącej, gładkiej powierzchni. Co mnie rozczarowało i troszkę przestraszyło na początku to brak sygnatur oraz dość ogólna forma - patrząc na wspomnianego już Loczka, czy Blinky - spodziewałam się sporej ilości szczegółów w tej formie - a tu ani sygnatur, ani jakichkolwiek rzeźbień - nawet włosków na koronach kopyt. 

Loczki na grzywie





Forma ta, jak widać na powyższych zdjęciach, wygląda na w miarę równą - oczy i chrapy są mniej więcej na równym poziomie. Nie wiem czemu - mój Prancer ma dziury w uszach - nie wiem, czy jest to oryginalna cecha, czy może ktoś mu te dziury zrobił - choć nie wygląda. 
Koń w tym roku skończył 40 lat, więc jest już leciwy, jego malowanie posiada widoczne obtarcia i przetarcia, choć jak na taki wiek, uważam, że jego stan jest naprawdę bardzo dobry - biorąc jeszcze pod uwagę, że nie jest to model, a zabawka, która była używana.

Dziurki w uszach

Ubytki w malowaniu nóg










Czy ten koń faktycznie jest biały?


Przez jakiś czas mocno zastanawiałam się - czy on jest naprawdę biały, czy może jednak wymaga jakiegoś wybielenia. W końcu wpadłam na pomysł, by postawić obok niego mojego Księcia.






Jak widać Prancer jest równie biały jak wybielony Książę, choć na tych zdjęciach Prancer jest wciąż przed myciem. Ciekawostką są te dwa ostatnie zdjęcia - koń stojący od ściany na zdjęciach wygląda na lekko zażółcony - zwróćcie uwagę, że specjalnie zamieniłam je miejscami. 

Mycie 

Zatem doszłam do wniosku, że koń jest biały i nie wymaga dodatkowego wybielania. Mogłam się brać za jego mycie - ten proces jest uwieczniony na filmie. Po umyciu starałam się rozprostować jego włosy - samo mycie w żaden sposób nie wpłynęło na te drobne loczki, więc musiałam wspomóc się suszarką.

Renowacja malowania

Kolejnym etapem była renowacja malowania, czyli trzeba było dorobić pasujący odcień farby - nie miałam z tym większego problemu. Nie bardzo podoba mi się to mocne cieniowanie głowy, jednak patrząc na ślady oryginalnej farby na głowie mojego egzemplarza - nie miałam wyjścia. Założyłam sobie, że odtworzę malowanie zgodnie z oryginalnym. Nie jestem mistrzem w cieniowaniu farbą, zrobiłam to na tyle, ile mogłam. W efekcie maska na głowie wyszła dość ciemna i spora - może faktycznie za mocno mnie poniosło, ale cóż. Z kopytami i nogami nie było większego problemu.





Uzda, wodze i ozdoby

Mój Prancer nie miał uzdy, w oryginale jego i Księcia uzda były praktycznie takie same - różniły się tylko kolorami ozdób na wodzach. Udało mi się znaleźć w pasmanterii ciekawą tasiemkę, którą wykorzystałam do ozdobienia wodzy. Sama uzda jest zrobiona z tego samego materiału i w ten sam sposób co u Księcia.



Nie byłabym sobą, gdybym do tego stroju czegoś nie dorzuciła - tak zamiast prostej kokardki na ogon, powstała ozdoba na druciku z kokardą i różyczkami, a także drobne ozdoby na grzywę i ogon.

Ozdoba na ogon

Ozdoby na włosy

Pełen zestaw ozdób mojego Prancera

Sesje 

I oto efekt końcowy - odnowiony Prancer w mojej interpretacji.








Na koniec, tradycyjnie, sesja ogródkowa.











Przed i po

Może nie jest to jakaś piorunująca różnica - nie był brudny, miał tylko przykurzone włosy, trochę ubytków malowania i braki w wyposażeniu.




Film YT





Komentarze

  1. Jak dla mnie i tak wyszedł Ci całkiem dobrze :) Wg mnie, Prancer, to chyba jeden z trudniejszych w odrestaurowaniu modeli. Właśnie ze względu na cieniowanie głowy, białą barwę i krótką (a co za tym idzie trudną do "odmłodzenia" i ułożenia) grzywę. Tym bardziej, że (jak pokazują Twoje zdjęcia), na rynku wtórnym strasznie ciężko znaleźć egzemplarz w dobrym stanie - większość jest ekstremalnie poniszczona :(
    Także gratuluję nabytku i przywrócenia mu blasku dawnej chwały :) Tym bardziej jeśli chodzi o wycieniowanie głowy akrylami :) To wymagało ogromnej cierpliwości... zwłaszcza na tak gładkiej powierzchni !
    Wydaje mi się, że najlepiej w tym przypadku sprawdziłby się aerograf, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma ochotę i warunki, by bawić się w te wszystkie dodatkowe sprzęty, typu sprężarki/kopresory, chemię, itp.
    A wracając do tematu, to cieszę się, że Prancer dołączył do Twojej kolekcji... jednak to taki trochę św. Graal dla kolekcjonerów :) Gdybym miała kiedyś jeszcze wrócić do kolekcjonowania Matteli, to pewnie też znalazłby się na mojej "chciejliście" ;p Choć nie ukrywam, że Książę, z racji swej okazałej grzywy bardziej mi się podobał ;) Mimo, to uważam, że Prancer w Twoich rękach odzyskał swój czar.
    Podobają mi się też ładnie odtworzone uzda i ozdoby :)
    Także życzę kolejnych kolekcjonerskich perełek i czekam na dalsze, ciekawe posty ! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne z użyciem aerografu byłoby dużo łatwiej, teoretycznie mogłam taki sprzęt pożyczyć, jednak to dodatkowe utrudnienie, bo musiałabym jeszcze nauczyć się tym operować. Myślałam o pastelach, ale trzeba by było jakoś zmatowić powierzchnię, no i kilkukrotne utrwalanie lakierem tylko cieniowanych części też jakoś nie bardzo mi pasowało. Przy akrylach wystarczyło dwie cienkie warstwy, a i tak mam obawy czy nie wpłynie to jakoś na starzenie się białego plastiku, bo wiadomo, że musiałam zahaczyć o miejsca niemalowane.
      Jak widać, jakimś cudem udało się Prancera dorwać w PL, jakiś czas wcześniej przeszedł mi koło nosa nawet taki z pełnym wyposażeniem, również w dobrym stanie. Myślę, że u nas większym Graalem są konie w moldzie Dallasa - sam Dallas, Midnight czy choćby prześliczny Lucky.
      Pozdrawiam Ciebie serdecznie! :)

      Usuń

Prześlij komentarz