Barbie California Girl Horseback Riding Summer i jej koń - Baja (2004)

 Dziewczyny przybyły do mnie w komplecie, przeszły wspólną kąpiel, pranie i rozczesywanie włosów, dlatego też nie będę ich rozdzielała i poświęcę im jeden wpis. Także będzie co czytać i oglądać, gdyż jest to pierwszy koń z serii California Girl, która pojawiła się w sprzedaży w 2004 roku. Była naprawdę wyjątkowa i trochę na jej temat napiszę. Oprócz tego opiszę dość praco- i czasochłonny proces przygotowujący obie panie do okresu spokojnej kolekcjonerskiej emerytury, po dotychczasowej funkcji zabawek.

Jaqueline i Baja po myciu



Summer
nie jest oczywiście moją pierwszą lalką, nie jest też pierwszą lalką z tej serii w moim posiadaniu, ale jako pierwsza zostanie tu opisana. Jej domowe imię to Jaqueline, ponieważ w kolekcji jest jeszcze jedna Cali Girl Summer, która zachowała oryginalne imię. Ku ścisłości dodam, że pierwszą lalką z serii California Girl w mojej kolekcji, była western, czy też horseback riding blondynka Barbie, którą dobrze widać w poście poświęconym Sunny'emu. Została kupiona przeze mnie w 2005 roku jako tymczasowa kompanka serii Suncharm/Western Fun.

fot. Mattel



Oryginalny opis Mattel:
Lalka Barbie®, lalka Summer® i lalka Lea® noszą własne modne ubrania do jazdy konnej, aby prowadzić super-fajny, pełen przygód styl życia na świeżym powietrzu. Każda lalka ma realistycznego, bardzo szczegółowego i w pełni wyartykułowanego konia. Dziewczyny są gotowe na długie przejażdżki w kanionie lub szybki galop wzdłuż plaży o zachodzie słońca w swoim wyluzowanym kalifornijskim stylu. Lalka Barbie® ma na sobie kowbojski kapelusz, spodnie rybaczki i kowbojskie kozaczki. Lalka Lea® ma na sobie dżinsowe rybaczki, kwiecisty top, kowbojski kapelusz i sandały. Lalka Summer® ma na sobie spodnie rybaczki, t-shirt, sweter i kowbojki. Konie mają nawet słoneczne refleksy w grzywach, a każdy jest wyposażony w muszle, koraliki i fajną różdżkę, dzięki której dziewczyna może dodać koraliki do grzywy konia lub do własnych włosów.


fot. znaleziona w necie


Gdy seria California Girl była w sprzedaży w latach 2004 (rok kiedy pojawiły się konie, plażowe lalki z tej serii były dostępne od 2003 roku) - 2005 przyciągała moją uwagę, oczywiście głównie ze względu na konie. Mimo, że bardzo mi się podobały, ze względu na odwzorowanie realizmu, to jednak miałam mieszane uczucia. Cena była dość wysoka, a w artykułowanych nogach coś mi nie pasowało. Choć konie te są chyba jednymi z najbardziej realistycznych, zarówno w kwestii malowania jak i włosów. Mają też bardzo realistyczne akcesoria - uprząż, sakwy i choć siodła pozbawione są strzemion, również bardzo przypominają te prawdziwe. Do kolekcji Western/ Horseback riding należą trzy lalki - Barbie, Summer i Lea. Każda z nich miała swojego konia, odpowiednio - Pacifica, Baja i Topanga. Do kolekcji należała też stajnia oraz cztery źrebaki, sprzedawane w parach - Hermosa i Redondo oraz Torrance i Laguna. Pierwsza para była jaśniejsza, a druga nieco ciemniejsza. Nie jestem pewna czy były one spokrewnione z dorosłymi klaczami. Na upartego przyjęłabym, że jaśniejsze to dzieci Pacifiki, a ciemniejsze Baji. Topanga pozostaje bez potomstwa, chyba że w zamyśle projektantów to miał być akurat ogier - niezbadane są umysły projektantów Mattel.

fot. Mattel



Lalki i konie były sprzedawane zarówno osobno jak i w zestawach (lalka + koń). W pudełkach z lalkami znajdowały się dodatkowo stojaki do ekspozycji. Pudełka z końmi można było używać jako stajni. Oczywiście w sprzedaży był dostępny też dedykowany zestaw ze stajnią.



fot. Mattel



Warto też wspomnieć, że seria California Girl była drugą przełomową serią Barbie po Generation Girl. Lalki były współcześnie ubrane, miały nowoczesne fryzury, bardziej realne twarze - było to zerwanie z dotychczasowym wizerunkiem perfekcyjnej, cukierkowej księżniczki jaką była Barbie w latach 80 i 90. Pojawiły się nowe twarze a dodatkowo ogłoszono, że główna bohaterka rozstała się z Ken'em i miała nowego chłopaka - Blain'a

Summer jest postacią, która zadebiutowała w 2003 roku w tej właśnie serii. Jest ona siostrą Blain'a i przyjaciółką Barbie. Pochodzi z Australii, a jej nazwisko brzmi Gordon.


Baja w pełnym oryginalnym rynsztunku
fot. Mattel





Nie miałam planu na zdobycie ani konia, ani tym bardziej lalki. Oczywiście przypadek sprawił, że do mnie trafiły. 


Poniżej zdjęcia z ogłoszenia.




Zestaw wyglądał na utrzymany w dobrym stanie. Lalce, jak widać, brakuje butów, kapelusza i paska. Jeśli chodzi o Baję, patrząc na zdjęcia z ogłoszenia, bałam się, że nie będzie mogła stać na wyprostowanych nogach. Cena była naprawdę atrakcyjna, więc zakładałam, że stawy konia są luźne.


Dziewczyny dotarły do mnie 9 lipca, więc kilka dni temu. Przybyły z Turka, także był to zakup krajowy. Gdy wyjęłam je z paczki (zdjęcie powyżej), zobaczyłam, że koń ma złożone nogi - byłam przekonana, że jest z nimi coś nie tak. Po odwinięciu z folii okazało się jednak, że Baja potrafi stać na prostych nogach - kamień spadł mi z serca.



Wprawdzie jedna z przednich nóg jest nieco luźna, ale w stawie łokciowym, tylne kończyny mają delikatny luz w stawach skokowych, ale uginają się dopiero przy obciążeniu zadu, czyli na przykład w trakcie usadzania lalki w siodle. 

Artykułowane kończyny zarówno lalek, jak i koni mają tą samą wadę - są to plastikowe zawiasy, które z czasem się wyrabiają - zwłaszcza jeśli chodzi o zabawki. Dzieci bawiąc się wyginają je często, a plastik się zniekształca, ściera i kruszy. Zatem jeśli chodzi o nogi mojej klaczki - nie ma tragedii na którą się szykowałam.



Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy, zaraz po sprawdzeniu czy koń trzyma się na prostych nogach, było nietuzinkowej urody siodło. Nigdy nie przyglądałam się koniom z tej serii tak szczegółowo, sądziłam, że mają standardowe akcesoria, jak większość koni Mattel. A tu? Niespodzianka! Nie jest to oczywiście rzetelne odzwierciedlenie prawdziwych siodeł, ale jakość wytłoczonych detali, kwiatowy wzór, malowanie i cieniowanie - sprawiły, że podziwiałam ten kawałek plastiku z szeroko otwartymi nie tylko oczami, ale także ustami - po prostu mnie zatkało. Siodło jest w typie western i jest naprawdę śliczne. Oczywiście denerwują mnie te pętle na nogi lalki zamiast strzemion jakie były u Sun Runnera (Rose of Texas), czy chociażby Blizzi (Blizzard). Ale faktycznie żadne siodło nie było tak pięknie i szczegółowo dekorowane. 

Z ciekawości sprawdziłam jak wyglądały siodła pozostałych koni - Pacyfiki i Topangi - pierwsza ma siodło podobne do Baji, jednak wydaje się mniej atrakcyjne, natomiast ta druga ma siodło na bazie siodła np. Blazzin Trials - najmniej zdobione, ale również malowane.

Wracając do siodła mojej Baji - wykonane jest z elastycznego materiału przypominającego połączenie gumy i plastiku, podobnie jak siodło Elzy od pierwszego Tawny.

W całym wyposażeniu konia brakuje dwóch istotnych rzeczy - niebieskiego czapraka i również niebieskiego kocyka, czy też dywanika, który zwinięty, powinien być zamocowany na wystających z pasa z sakwami gumkach. Siodło, jak widać nie nosiło oznak zniszczeń, sakwy również, natomiast wodze były rozklejone. To jest również charakterystyczna cecha tej serii - wodze nie są wykonane z plastiku. Baja ma je ze sztucznej skóry, która była klejona. Oba pozostałe konie z serii, czyli Pacifica i Topanga - miały wodze zrobione z parcianej tasiemki. Samo ogłowie jest standardowe, jak u większości koni Barbie, trochę szkoda, że projektanci nie poszli w bardziej realistycznym kierunku, plus jest taki, że nie jest to sztywny plastik. Wędzidło jest oczywiście w stylu western. Najbardziej przypomina mi ono brązowe ogłowie Farbena - zarówno jeśli chodzi o tworzywo, jak i sam wzór.  Mniej istotne brakujące rzeczy to koraliki do grzywy i przyrząd do ich zakładania, jakieś wiadro, gąbka czy grzebienie.




Po wstępnych oględzinach nadszedł czas na oswobodzenie Baji z jej uprzęży. Okazało się, że jej ciało jest cieniowane, ale o ile na zdjęciach, zwłaszcza z dalszej perspektywy, wygląda to nawet ładnie, o tyle w rzeczywistości było paskudne (pewien minimalny stopień tej paskudności widać na powyższym zbliżeniu przednich nóg, łopatki i szyi). Długo też zastanawiałam się co to tak naprawdę jest - czy jest to cieniowanie czy jakiś rodzaj brudu. Jak widać na zdjęciu - ciemne miejsca były gdzieniegdzie poprzecierane i wybijał w nich oryginalny kolor plastiku. Najgorzej wyglądało to na piersi i w okolicach kłębu - na zawiasie szyi - gdzie środek zawiasu nie był malowany i wyraźnie odcinał się od całości.
Baja ma także ślad po przyłożeniu czegoś gorącego nad łopatką, także widać to na zdjęciu - wyraźny ślad nadtopienia plastiku. Uśmiechnęłam się widząc ten defekt - prawie jak prawdziwe konie z westernów - z tym, że takie znaki wypala się na zadach ;) Naprawdę nie wymagałam od niej idealności, ponieważ to koń, który był zabawką, więc wcale mnie to nie razi.


Klaczka ma sympatyczny pysk. Bardzo ładne oczy, zbliżone do naturalnych (mam tu na myśli brak kolorów typu - róż, niebieski, naturalny kształt i brak nienaturalnych rzęs). Białe cieniowanie na pysku, raczej naturalnie mi nie wygląda, mogłoby być przyszarzone. Jak widać w moim egzemplarzu są obtarcia, w planie jest uzupełnienie ich farbą. Pysk tych koni, zaraz po nogach, jest czymś, co mnie od nich odstraszało. Mimo, że Mattel chyba chciało żeby ta seria była mocno zbliżona do naturalnych, żywych koni - nogi i pyski poszły im najgorzej - według mej skromnej opinii, człowieka nie mającego zbyt wiele wspólnego z żywymi końmi. Pysk, jak już pisałam, wygląda bardzo łagodnie, przyjaźnie i sympatycznie, natomiast nie pasują mi jego wargi. Górna jest wyraźnie zaznaczona, dolna zupełnie odwrotnie - jakby jej nie było. Nie ma też brody, a chrapy są też bardzo delikatne, choć może tu już się czepiam. Uszy także zawsze wydawały mi się jakby u muła
Ogólnie całe ciało pozbawione jest szczegółów - zaznaczone są jedynie bruzdy najważniejszych mięśni. Baja jest też bardzo szczupła, zauważyłam to już w chwili wyjęcia paczki z paczkomatu.

Warto też wspomnieć, że Baja występowała w jeszcze jednym wariancie kolorystycznym - z żółtą tęczówką oka, jaśniejszym odcieniem brązu na całym ciele, oraz ciemniejszymi kopytami.

Obawiałam się mocno prac renowacyjnych na grzywie i ogonie. Zamysł serii polegał na tym, że konie miały mieć takie same włosy, jak ich właścicielki - czyli lalki. Grzywa i ogon Baji były szorstkie w dotyku, sprawiały wrażenie sfilcowanych. Przy tym, że włosy te są bardzo cienkie, obawiałam się, że mogą być kruche i z łatwością będą się wyrywały



Po oględzinach Baja, wraz z siodłem, ogłowiem i wodzami, wylądowała w misce z detergentami, a ja zajęłam się drugim owiniątkiem, czyli lalką. I tu spotkała mnie dość przykra niespodzianka - kolana Summer są mocno wyrobione i zwisają zgodnie z prawami grawitacji. Na szczęście stawy rąk są w dobrym stanie. Oprócz tego włosy wyglądały bardziej jak dredy niż loki, a ubranie było żółtobrązowe, co świetnie widać na zdjęciach, na przykładzie bluzki, która powinna być biała. Cała lalka praktycznie kleiła się z brudu.





Jeśli chodzi o ciuszki - sweterek bez zapięcia, podszyty siatkowym materiałem od wewnątrz - całkiem ciekawe rozwiązanie, bluzka z nadrukiem typu T-shirt z dość głębokim dekoltem i spodnie rybaczki z materiału przypominającego sztruks. O dziwo, spodnie mają prawdziwe kieszenie i szlufki na pasek. Barbie Cali Girl - blondynka - ma tylko wyszyte te elementy.

Lalka wylądowała w jednej misce z koniem, a ubrania z sakwami w drugiej. Ubrania moczyły się w proszku z wybielaczem całą noc. Baja spędziła w misce pół dnia. A to dlatego, że cały czas nie mogłam uwierzyć, że jej ciemne plamy to cieniowanie a nie brud. Gdy zaczęłam ją myć gąbką - ten kolor się zmywał, więc nie wierzyłam, że fabrycznie położona farba tak się poddaje. Poza tym jej kolor przypominał mi glonowe osady z akwarium, czy też ogrodowych oczek.


Mycie lalki było łatwiejsze, ale jej splątane włosy mnie przerażały. 



Odłożyłam ją na bok i wróciłam do konia. Ponieważ cieniowanie z oporem, ale jednak poddawało się myciu, zdecydowałam, że całkowicie się go pozbędę. Ponieważ woda z proszkiem i wybielaczem ledwo dawała radę, postanowiłam wytoczyć moje najcięższe działo na tą bitwę - alkohol techniczny. Brud połączony z tą dziwną farbą poddały się bez dyskusji. To co zostało na wacikach na zdjęciu ma kolor brązowy, w rzeczywistości był to typowy odcień glonowy - żółtozielonobrązowy - z większym udziałem dwóch pierwszych kolorów z tej palety.




Woda po lalce, koniu i siodle (które było bardzo brudne od spodu), również do czystych nie należała. Swoją drogą, Baja bije rekord jeśli chodzi o czas mycia i ilość szorowania.

W końcu bardzo późnym wieczorem Bajuszka wyszła z miski. Nadszedł czas na rozczesywanie, najpierw grzywy:


Nie było tak tragicznie, jak się spodziewałam, ale nie jest to typ włosa wdzięczny do czesania. Ubytek z grzywy był minimalny, głównie włosy połamane. Gorzej było z ogonem, w którym musiałam uważać na to by się nie wyciągnął. Ubytek też nie był duży, jednak już widoczny:


Poniżej wymęczona Bajunia po moczeniu, szorowaniu, myciu alkoholem i rozczesywaniu. Tak pozostała w łazience do następnego dnia.







Już na tym etapie doszłam do wniosku, że pozbycie się cieniowania nie zrobiło jej większej krzywdy. Grzywa i ogon bez pomocy wyschły sobie naturalnie przez noc. Odzyskały miękkość i połysk. Zdecydowanie chętniej współpracowały też z grzebieniem. 

I niestety przyszedł czas na doprowadzenie głowy lalki do ładu. Płyn zmiękczający sączył się z włosów. Podzieliłam je na liczne sekcje i po kolei, najdelikatniej jak tylko potrafiłam rozplątywałam i rozczesywałam cierpliwie każdą część. Podobnie jak w przypadku wcześniej kupionej lalki, której z pewnością też poświęcę kiedyś jakiś post (chodzi o Teresę Cali Girl Surfer), oddzieliłam części splecione w warkocze i rozczesywałam je osobno, by móc odtworzyć jej oryginalną fryzurę. Po rozczesaniu Jaqueline vel. Summer Cali Horseback wyglądała tak:



Następnym krokiem było odtworzenie jej fryzury - czyli trzech warkoczy, które splotłam w jeden z tyłu głowy. Nie wiem czy tak było w oryginale, ale stwierdziłam, że takie rozwiązanie utrwali jej fryzurę. Włosy lalki po myciu i rozczesaniu również stały się miękkie, błyszczące i puszyste.

Po wyschnięciu ubrań i odzianiu lalki, wzięłam się za zniszczone wodze Baji. Od razu postanowiłam, że nie będę ich kleić - zszyłam je ręcznie za pomocą igły i nitki. W ten sposób wyglądają bardziej prawdziwie. Denerwował mnie także brak czapraka. Udało mi się w moim magazynie znaleźć fragmenty mojej dawnej kurtki - materiał pasował kolorystycznie i fakturą zarówno do samego konia jak i lalki. Podszyłam go miękkim materiałem w rodzaju aksamitu. Jackie pożyczyła buty od Barbie Cali i obie panie były gotowe do pierwszych zdjęć.


A następnego wieczora (ponieważ w dzień jest niemiłosiernie gorąco) wybrałam się z ekipą do ogrodu na prawdziwą sesję :) 
Aby gumki na pasie od sakw głupio nie sterczały zwinęłam kocyk moich lalek i go tam wsunęłam. Nawet pasuje kolorystycznie, mam w planie zrobienie takiego kocyka z pozostałego materiału, z którego robiłam czaprak.






Czy zmycie cieniowania zrobiło Bajuszce krzywdę? Ja uważam, że nie.




No to jeszcze zdjęcia rodzinne, na sam koniec :) Brakuje tu koni pozostałych na wsi (Pierwszego westerna, Farbena i Dixiego), a także Blizzi. Nie ma też wszystkich moich lalek. Za to debiutuje pierwszy kuc w rodzinie, zarazem pierwszy pełny custom, o istnie królewskim imieniu Henrietta Haflinger Princes Alien. Henia jest projektem wciąż w toku i dopiero gdy zostanie ukończona pojawi się post z historią jej niesamowitej metamorfozy.





Barbie Bathtime Fun (1990) z Elzą (1993) oraz Summer vel. Jaquelina z Bają

Pinkie, Elza, Jackie z Bają, Terenia z Quennie i Henia


Baja jest dość wysoka na prostych nogach, a dzięki temu że jest szczuplutka zmieściła się jako piąta do pudła transportowego. I rozwiązała mój problem z przewracającymi się końmi podczas transportu :)


Wiem też co tak bardzo irytuje mnie w koniach z tej serii - brak artykulacji w stawach pęcinowych. Gdyby wszystkie stawy nóg były ruchome, konie wyglądałyby naturalnie, a tak są nieco pokraczne. Poza tym szkoda, że ich szyja nie składa się w taki sposób, aby można było ustawić je w pozie podgryzania trawy na łące... Tak, marzenia... Nie wszystko musi być idealne! ;)


AKTUALIZACJA - Kwiecień 2022

W końcu udało mi się zdobyć oryginalne kozaczki dla Jackie. Zrobiłam jej też aktualną sesję.




Moje kowbojki Cali Girl

Wyciągnęliśmy też Baję na pierwszą przejażdżkę w tym roku. Przy okazji Jackie i Baja poznały Blinky i Lordusia, i spotkały moją najstarszą Barbie po renowacji.





Komentarze