Botki - bo nie jeden a dwa konie Roszpunki - Botticelli Princess Collection (2003)

 Botek pierwszy pojawił się u mnie przy okazji paździerzowych zakupów w październiku, jak wiadomo miałam plany dotyczące jego odnowienia, jednak w grafiku zajmował dalsze miejsce, zatem ulokowałam go wraz z innymi końmi czekającymi na swój czas. Zajęta innymi projektami, praktycznie o nim zapomniałam. Aż tu nagle pojawiła się okazja przygarnięcia drugiego Botticelli'ego, widząc że ten ma oryginalne włosy - nie byłam w stanie się powstrzymać. I tak w moim stadzie pojawiły się bliźniaki. 

Tym postem chyba pobiję swój rekord! Będzie bardzo długi, praca nad tymi końmi zajęła mi praktycznie cały miesiąc.

Oba Botki w fantazyjnych fryzurach z pełnym wyposażeniem

Prawdę powiedziawszy to ten Botek drugi zainspirował mnie do pracy nad nimi. Stwierdziłam, że jak mam go ogarnąć, to muszę zrobić je oba jednocześnie, inaczej Botek pierwszy nigdy nie doczeka się swojego rebornu. 

Historia

Koń z bajki

Czas na historię Botticiellego, jest on koniem występującym w filmie z 2002 rokuBarbie jako Roszpunka. Nazywany jest też koniem Roszpunki, problem w tym, że nie należał on wcale do Roszpunki, a w oryginalnej baśni nawet nie istniał. Został wykreowany przez twórców filmu Barbie jako Roszpunka, zapewne dlatego, że w każdej bajce z księżniczką powinien być jakiś książę i koń. I tak Botticelli pojawia się jako królewski koń przewożący trzy małe księżniczki - Katarzynę, Melody i Lorenę. Służy on także księciu Stefanowi. Jest to duży biały koń z grzywą i ogonem w kolorze złocistego blondu, przy czym długość jego włosów w filmie jest raczej naturalna.

Kadr z filmu "Barbie jako Roszpunka" 2002

Kadr z filmu "Barbie jako Roszpunka" 2002 - Barbie poznaje Botticelli'ego - źródło

Kadr z filmu "Barbie jako Roszpunka" 2002, źródło


Książę Stefan na Botticellim - źródło

Muszę przyznać, że twórcy filmu obeszli się z tym koniem dość łaskawie, faktycznie przypomina on konia i jest nawet całkiem ładny, w przeciwieństwie do biednej Lilki z filmu "Barbie w Jeziorze Łabędzim", który wyszedł rok później. Do tego Botek jest normalnym koniem - nie gada, zachowuje się jak prawdziwy koń.

Botticelli imię dostał prawdopodobnie po włoskim malarzu wczesnego renesansu - Sandro Botticellim. 

Teraz prawdziwi koniarze mogą zauważyć, że o ile uzda jest całkiem spoko w tej animacji o tyle siodło już nie za bardzo. Nie wiem po co te pętle, skoro nawet animowany Stefan nie ma przełożonych przez nie nóg. Natomiast zabawkowe wersje tego konia mają siodła ze strzemionami. Tej niekonsekwencji w Mattel'u całkiem nie rozumiem. Filmowy koń ma tylko różowe chrapy i pomimo, że wygląda na białego/siwego to jeszcze ma białą odmianę na głowie. Może jednak miał być maści perłowej, nie białej. Więc czemu ma czarne kopyta? Nic tu się nie klei, ale to tylko animowana bajka.


Ciekawostką jest, że w filmowej adaptacji Disney'a też pojawia się koń, choć nazywa się inaczej, bo Maximus, to jednak jest nieco podobny do Botka z filmu Barbie - też jest biały i też ma grzywę i ogon w kolorze blondu. 

Sprytne porównanie koni z dwóch różnych adaptacji - "Barbie jako Roszpunka" 2002 i Disney'owska wersja - "Zaplątani" 2010 - źródło


 Zabawkowe wcielenia

Zestaw koń z powozem Roszpunki 1998 - przed powstaniem filmu

Zestaw koń z powozem Roszpunki z 1998 roku (fot. eBay)

Przed powstaniem filmu, w 1998 roku, pojawił się pierwszy zestaw z powozem Roszpunki. Koń w tym zestawie był maści perłowej (perlino) z grzywą i ogonem w różnych odcieniach złocistego blondu. Jeśli chodzi o długość grzywy i ogona - były one dość długie, jednak mieściły się w standardowych długościach ówczesnych koni Barbie.


koń z zestawu z 1998 roku (fot. eBay)

Więcej zdjęć tego zestawu znajdziecie na blogu Barbie Doll Identification. Uważam, że jest to całkiem ładny zestaw, ma sporo szczegółów charakterystycznych dla zestawów Mattel z lat 90 i bardzo ładną dwukółkę.

Zestaw Koń z powozem Roszpunki - 2002

Zestaw z powozem z 2002 roku - fot. Mattel

fot. Mattel




Pierwszy raz koń ten pojawia się w zestawie z powozem w roku premiery filmu, czyli 2002. Koń z tego zestawu ma chyba najdłuższe włosy ze wszystkich koni Barbie

Fantasy Tales / Fairy Tales / Princess Collection - 2003

Botticelli w opakowaniu (fot. z eBay)

tylna strona opakowania (fot. z eBay)

Botticelli w oryginale (fot. Mattel)

Botticelli w oryginale (fot. Mattel)

Moje Botki są z 2003 roku i należą do tej samej serii co Lila, czyli Princess Collection, Fantasy Tales lub też Fairy Tales - ponieważ seria ta występowała pod trzema nazwami. Konie te, w mojej opinii - na oko, mają nieco krótsze włosy niż pierwszy Botticelli z 2002 roku.

Do oryginalnego wyposażenia należały:

- damskie siodło w kolorze perłowofioletowym
- czaprak z wierzchu był wykonany z fioletowego satynowego materiału, od spodu z polarkowego materiału w odcieniu fioletowym z falbanką z tiulu i srebrnymi frędzelkami
- 8 spinek plastikowych

Tak jak i Lilka - nie miał ani ogłowia, ani wodzy.

Fairy Tales / Fantasy Tales / Princess Collection Tea Party 2004

Żeby dopełnić temat wcieleń Botticelli'ego muszę też wspomnieć o jego wersji z roku 2004 z linii Princess Collection / Fantasy Tales / Fairy Tales pojawiła się seria Tea Party i wyglądał w niej tak:

Botticelli z serii Tea Party z 2004 roku (fot. eBay)

Botticelli pierwszy w momencie przybycia

 


Tak jak pisałam na wstępie Botek pierwszy trafił do mnie w październiku 2022Nie miał włosów, ale miał siodło. Cieniowanie pyska i odmian na nogach było bardzo blade, farba na kopytach poobcierana, gdzieniegdzie miał też rysy i przebarwienia od słońca.



Na zdjęciu po lewej stronie widać jak prezentował się w ogłoszeniu. Osoba od której go kupiłam musiała bardzo nisko ocenić jego stan, gdyż dodała go jako gratis do innych koni.



Gdy w końcu do mnie dotarł, prezentował się tak:







Ubytki farby na kopytach były znaczące i widoczne.

Niewiele było do rozbierania, bo miał tylko siodło i bez niego prezentował się tak:



Ubytki w malowaniu na głowie - chrapy i oczy:




Botticelli drugi w momencie przybycia

Botek drugi w ogłoszeniu

Botek drugi w ogłoszeniu

Botek drugi przybył do mnie 28.02.2023, nosił ślady zabawy, ale miał swoje oryginalne włosy! Wciąż widać było jego oryginalną fryzurę, jednak loki z biegiem czasu zmieniły się w dredy. Były widocznie brudne. Farba miejscami była powycierana, zwłaszcza na oczach i kopytach, z wyposażenia pozostało mu wybrakowane siodło.






Botek drugi też miał ubytki w malowaniu oczu, chrap i kopyt.



Na jednej z tylnych nóg miał dziwną folię, wyglądała jak oryginalna, którą w opakowaniu przymocowany był ogon do nogi.

Po zdjęciu siodła:




Raz jeszcze razem, tuż przed myciem.





Mycie

Zaczęłam od umycia obu rumaków. Jeśli chodzi o włosy drugiego - tylko je uprałam. Nie próbowałam ich w żaden sposób rozplątywać czy rozczesywać. 


Na zdjęciach nie widać większej różnicy, ale po myciu włosy zrobiły się jaśniejsze.



Ogon jest widocznie jaśniejszy po myciu. Zdjęcia były robione, gdy włosy były nadal mokre.


Rozczesywanie Botka drugiego

Pierwszego Botka odstawiłam do wyschnięcia - nie miał włosów, więc nie było nad czym pracować na tym etapie. Natomiast ja zajęłam się Botkiem drugim i jego dredami. Zaczęłam od ogona - na rozgrzewkę.



Rozczesanie tych dredów wymagało ogromnych ilości zarówno płynu do płukania jak i odżywki do włosów. A także ogromnej cierpliwości i uwagi.


W miarę rozczesywania włosy stawały się jaśniejsze, cały brud pozostawał na wyczesywanych kawałkach połamanych włosów.



U góry grzywa w kolejce do rozplątywania, a u dołu w trakcie.


Po 4 dniach ciężkiej pracy nad rozczesywaniem dredy w końcu zniknęły.


Pojawił się kolejny problem - włosy wymagały solidnego prostowania.



Jednak zanim mogłam zacząć je prostować, musiałam pozbyć się pozostałości po płynie do płukania i odżywce do włosów. Botek drugi po raz kolejny trafił do kąpieli.

Prostowanie włosów Botka drugiego

Po pozbyciu się resztek odżywki, gdy włosy były jeszcze wilgotne zaczęłam oddzielać drobne pasma, po ich przeczesaniu przeciągałam je przez gorącą karbownicę.




Na powyższych zdjęciach ogon jest nietknięty, natomiast część grzywy jest po pierwszym prostowaniu. Dokładnie widać, która część była prostowana, różnica jest naprawdę duża.




Na kolejnych zdjęciach grzywa jest po pierwszym prostowaniu, ogon nadal przed.

Poniżej widać pukiel połamanych włosów i tych które wypadły podczas rozczesywania. Ogon jest po pierwszym prostowaniu, grzywa po drugim.






Między zdjęciami powyżej a tymi poniżej jest 4 dni różnicy. W efekcie straciłam rachubę ile razy prostowałam zarówno ogon, jak i grzywę, ale chyba nie skłamię jak powiem, że około pięciu. Za każdym razem wyglądało to tak samo - oddzielałam sobie drobne pasmo, zwilżałam je wodą i powolutku przeciągałam przez karbownicę - raz, drugi, trzeci - aż było suche i w miarę proste. Gotowe odgarniałam na drugą stronę, oddzielałam kolejne, zwilżałam wodą i znów przeciągałam kilka razy przez gorącą karbownicę. I tak dalej, aż do samego końca. Gdy końcówki nadal mi się plątały - rozpoczynałam od nowa. W końcu włosy zrobiły się nieco błyszczące, nie puszyły się i dawały się czesać. To była naprawdę długa i ciężka praca. Pierwszy raz rozczesanie włosów konia Barbie zajęło mi tak długo i wymagało tak ogromnego nakładu pracy.



Długo się zastanawiałam czy odtwarzać jego oryginalną fryzurę, bo obawiałam się, że włosy znów będą się plątać. Następnym punktem programu były poprawki malarskie, włosy nie ułatwiały pracy, trzeba było z nimi coś zrobić. Postanowiłam zawinąć je na papiloty - zabezpieczy to je przed pomalowaniem, ułatwi mi pracę i być może odtworzy jego fryzurę - przynajmniej do zdjęć.

Poprawki malarskie


Gdy jestem na zakupach zawsze, ale to zawsze odwiedzam craftowe kąciki i stoiska. Dzięki temu, gdy przyszło mi robić poprawki malarskie u Botków, wiedziałam gdzie szukać perłowych i brokatowych farb akrylowych. W dodatku były one bardzo tanie. Musiałam dorobić perłowo-różową farbę do odmian, fioletową do kopyt i oczu. Chwilę to zajęło, ale wyszło całkiem dobrze. Po wyschnięciu kopyt naniosłam na nie kilka solidnych warstw przezroczystej farby z brokatem. Po dokładnym wyschnięciu nałożyłam na kopyta i oczy dwie lub trzy warstwy lakieru. Na tym etapie pracowałam z obydwoma końmi na zmianę.

Uzupełnianie braków farby na kopytach.



Poprawki cieniowania na nogach i pysku.



Po nałożeniu farby z brokatem zabezpieczam kopyta lakierem.

Akcesoria

Botki w oryginale miały mało ciekawe spinki do włosów, ale ich czapraki były bardzo ładne. Przyglądając się zdjęciom w internecie naszkicowałam sobie wstępny kształt czapraka do wykroju. Zanim wzięłam się za wycinanie wpadł mi do głowy jeszcze jeden pomysł. Jedna z kolekcjonerek koni Barbie (choć nie tylko) zaoferowała mi niedawno swoją pomoc, gdybym miała jakiś problem. Postanowiłam poprosić ją o zdjęcie lub skan czapraka jednego z tych koni - wszystkie mają ten sam. Wybrała Botticelli'ego - wiedziała, że nad nim pracuję. Przysłała mi zdjęcie na macie z linijką, więc powiększenie go do oryginalnego rozmiaru nie było żadnym problemem! Och, dziękuję Ci Pingellienchen! Wydrukowałam sobie zdjęcie poglądowe i w oryginalnym rozmiarze. Z tego drugiego wycięłam formę. Okazało się, że mój na oko robiony szablon idealnie pokrywa się z oryginałem. Także poradziłabym sobie nawet bez tego zdjęcia, ale chciałam mieć 100% pewność, że rozmiar jest właściwy.

Na tle przygotowanych materiałów trzymam wycięty ze zdjęcia szablon


Wybrałam satynowy fioletowy materiał na wierzch i rzadkie białe futerko na spód. Do tego dla Botka pierwszego tiul na falbankę, dla drugiego mniej sztywny siatkowy materiał przypominający tiul. 

Odrysowałam wycięty szablon i dodałam margines na szwy - na obu materiałach

Wycięte z obu materiałów części czapraka złożyłam prawymi stronami materiałów do siebie i wzdłuż narysowanej linii zszyłam ze sobą, pozostawiając fragment nie zszyty do wywinięcia czapraka na prawą stronę. Po jego wywinięciu zszyłam zostawiony fragment i zaczęłam doszywać falbankę z tiulu.


Całość chciałam wykończyć biało srebrnym sznureczkiem i jakimiś ozdobami z cekinów i koralików. Ale wpadł mi pomysł, by dołożyć jeszcze koronkę



Zanim zabrałam się za wykańczanie, przygotowałam sobie troczki z tasiemki, które będą zapinały się na rzep. Ta jedna warstwa tiulu wyglądała dość biednie, więc postanowiłam doszyć jeszcze jedną, nieco krótszą. Następnie na nią naszyłam koronkę, maskując szew sznureczkiem i ozdabiając go cekinami i koralikami. Na koniec nałożyłam na tiul srebrny klej brokatowy, który dodaje blasku i sprawia, że falbanka jest lepiej widoczna.

W ten sam sposób uszyłam drugi czaprak dla drugiego Botka.

Gotowy czaprak Botka drugiego

Czaprak Botka drugiego od spodu

Gotowy czaprak Botka pierwszego

Szyjąc czaprak narysowałam sobie dwa wstępne projekty do spinek. Postanowiłam, że konie będą miały po trzy spinki - dwie do grzywy i jedną na ogon, za to będą one iście królewskie i wyjątkowe. Pomimo, że kolory i materiały będą te same - akcesoria muszą się różnić.

Spinki składają się z tiulowych rozetek, koronki, koralików, dżetów, tasiemki i srebrno białego sznureczka. Po ich zszyciu i sklejeniu, także nałożyłam kropelki kleju brokatowego na tiul.

Nakładanie kleju brokatowego na tiul spinki (fotka jest kadrem z filmu)

Jak widać u góry tego zdjęcia spinka składa się z tiulowego wachlarzyka z brokatem, koronki, na której znajdują się trzy koraliki w kształcie różyczek, do tego jest jeszcze koralik z dżetem w kształcie serca, kokardka z tasiemki, do kokardki przywiązana jest srebrna zawieszka w kształcie serca. Zwisające końcówki sznureczka zakończone są koralikami. 

Miałam tylko trzy zawieszki w kształcie serca i żadnych alternatyw dla drugiego konia. Ale wybrnęłam z tego problemu tworząc zawieszki z modeliny. Po jej utrwaleniu i wystygnięciu pokryłam je kilkoma warstwami srebrnej farby akrylowej, którą zabezpieczyłam dwoma warstwami lakieru.

Gotowe spineczki Botka pierwszego z modelinowymi zawieszkami

Zestaw spineczek dla Botka pierwszego

Zestaw spinek dla Botka drugiego

Spinka ogonowa Botka drugiego jest trochę inna od spinek grzywy

W związku z tym, że jedna z gotowych zawieszek była inna i ciut mniejsza, postanowiłam dołożyć do spinki dodatkową kokardę, dżetowe serce umieścić na jej środku i doczepić dodatkowe sznureczki. Wyszła naprawdę ogromna.

Naprawa siodła

Jedno z siodeł było wybrakowane - brakowało w nim widełek, inna nazwa dla tej części to kula. Dzięki niej lalka może wygodnie siedzieć bokiem na koniu. W oryginale widełki te są bardzo długie, elastyczne - wykonane z tego samego materiału co siodło. Niestety niewiele mają wspólnego z prawdziwą kulą z damskiego siodła. Mam jednak kilka starszych damskich siodeł, w których kula przypomina taką prawdziwą - widełki są krótkie i sztywne. Wyjęłam więc taką kulę ze starego siodła i na jej podstawie zrobiłam kulę z modeliny. Następnie utwardziłam modelinę w piekarniku, po ostygnięciu pomalowałam farbą akrylową - troszeńkę wyszła mi za ciemna. Oczywiście nałożyłam też warstwę lakieru i po wyschnięciu zamocowałam kulę za pomocą kleju na gorąco w siodle. Myślę, że pomijając lekko za ciemny odcień farby - kula wyszła świetnie. Mam jeszcze jedno takie wybrakowane siodło, więc już wiem jak je naprawić.

Naprawione siodło dedykowałam Botkowi pierwszemu.





Przypadek sprawił, że moje paznokcie są w kolorze akcesoriów Botticielli'ego

Co zauważyłam dopiero po skończeniu naprawy siodła - kula w oryginalnych siodłach jest montowana w inną stronę. Moja jest zgodna ze starszym typem siodeł, które uważam za bardziej przypominające te prawdziwe.

Wymiana włosów Botka pierwszego

Akcesoria gotowe, siodło naprawione, Botek drugi ma już rozczesane i wyprostowane włosy, aktualnie zawinięte w papiloty, malowanie naprawione, zabezpieczone... Ale biedny Botek pierwszy ma wciąż swoje ścięte włosy - zatem pora na ich wymianę.

Na początku myślałam, że uda mi się go otworzyć, jednak bardzo się opierał, zatem poddałam się. Postanowiłam wymienić włosy bez otwierania konia.

Grzywę wyciągnęłam podobnie jak u Wavy i Lucynki - rozpinając nieco szyję i wyrywając resztki starej grzywy. Ogon też rozbroiłam podobnie jak u chodzących klaczek - wyciągając go po kawałku

Na początku koniecznie chciałam przepleść ogon przez beleczkę wewnątrz konia, jak zwykle. Niestety to było zbyt skomplikowane, czekała mnie jeszcze walka z grzywą, więc postanowiłam użyć sposobu w jaki odbudowałam ogon Elzie. Przygotowane włosy spięłam po środku trytką, złożyłam na pół i wcisnęłam w otwór.


Dla zabezpieczenia nałożyłam na całość ogona jeszcze jedną trytkę, bardzo mocno ścisnęłam, odcięłam końcówkę. Utworzony z trytki pierścień wcisnęłam w otwór. Dla dodatkowego zabezpieczenia w sam środek ogona wcisnęłam jeszcze klej na gorąco. 


Przeczesałam ogon i zaraz zaplotłam go w warkocz. Jest bardzo długi i nie chciałam, by mi się od razu splątał i skołtunił.

Następna była grzywa. Procedura jak wcześniej - drobne wiązane pasma klejone klejem na gorąco, z których stworzyłam dwa segmenty.


W końcowym etapie doszłam do wniosku, że te dwie stworzone przeze mnie sekcje lepiej połączyć w jedną - co też uczyniłam. Po czym zainstalowałam grzywę na koniu wsuwając grzywę w rozszerzoną szparę szyi.



Ten koń ma najdłuższe włosy ze wszystkich moich koni. Zamontowanych włosów nie przycinałam, zostawiłam je w oryginalnej długości - zarówno w ogonie, jak i grzywie.

Fryzury

Bałam się, ale postanowiłam zaryzykować, na krótki czas odtworzyć fryzury u obu koni. Botek drugi miał włosy od kilku dni zawinięte na papilotach, więc zakładałam, że z fryzurą nie będzie żadnego problemu. Natomiast włosy Botka pierwszego były proste i sztywne. By zrobić mu piękne sprężynkowe loki sięgnęłam po moją suszarkolokówkę.

To najpierw Botek drugi:







To teraz Botek pierwszy w swoich nowych włosach




I oba razem:



Przy okazji tematu włosów muszę wspomnieć, że oryginalne włosy Botticiellego prawdopodobnie powinny mieć kolor podobny do koloru włosów mojego Botka pierwszego - czyli tego, któremu wymieniłam włosy. Jedna z moich widzek na YT w komentarzu do filmu o Księciu wysunęła teorię, popartą doświadczeniami osób zajmującymi się kucykami My Little Pony, że zarówno mój Prince, jak i wszystkie inne, które wyjechały z fabryki pod tą nazwą - miały mieć różowe włosy. Niestety nie we wszystkich przypadkach barwnik użyty do farbowania włosów utrzymał się na nich. Dlatego też często można spotkać te konie z dwoma kolorami włosów. Uważam, że to trafna teoria, ponieważ mój Książę także miał ślady koloru różowego we włosach. Wracając do Botticiellego - patrząc na tył opakowania, gdzie jest duże zdjęcie konia w popisowej fryzurze i zdjęcia promocyjne - przedstawione tam konie mają włosy w kolorze złotego blondu z refleksami. Gdy przeglądałam różne ogłoszenia z tymi końmi, głównie NIB (New In Box) lub NRFB (Never Removed From Box) - czyli oryginalnie zapakowane w fabryce - część miała włosy w kolorze jasno żółtym - jak u mojego oryginalnego Botka drugiego, a większa część miała włosy takie jak na zdjęciach promocyjnych. Seria w jakiej te konie się pojawiły ma trzy nazwy - w zależności od miejsca sprzedaży na świecie - sprawdziłam - kolor włosów nie jest zależny od nazwy. Poza tym, gdy rozczesywałam oryginalne włosy Botka drugiego - tuż przy nasadzie włosów było widać ciemniejszy kolor - zarówno w przypadku grzywy, jak i ogona. Podobnie było z obciętymi włosami Botka pierwszego - najlepiej było to widoczne w ogonie. Próbowałam zrobić zdjęcie tego cieniowania, ale marnie wyszło.

W pełnej krasie

Akcesoria gotowe, fryzury też, czas osiodłać i przystroić moje bliźniaki.

Zestaw akcesoriów Botka pierwszego

Zestaw akcesoriów Botka drugiego

Zatem zacznę od Botka pierwszego, którego reborn składał się z porządnego mycia, poprawek malarskich, wymiany włosów, naprawy siodła, uszycia czapraka i zrobienia spinek. Na tym etapie muszę też przyznać, że dopiero kończąc obróbkę zdjęć wpadłam na pomysł imion dla bliźniaków. Różnią się włosami, zatem pierwszego ochrzciłam - Goldie.









Czapraki tych koni, podobnie jak Star Steppera, mogą także służyć do jazdy - bez siodła.



Teraz pora na Botka drugiego, wybrałam dla niego imię - Blondie. Jego odrodzenie wymagało solidnego mycia, rozplątania dredów, ponownego umycia, kilkukrotnego prostowania włosów, poprawek malarskich, uszycia czapraka i zrobienia spinek. Praca nad nim trwała kilka tygodni i pochłonęła wiele godzin.










I oba bliźniaki razem - Botticelli II Blondie i Botticelli I Goldie


Sesja w ogrodzie

Korzystając z pierwszych wiosennych promieni słonecznych zabrałam bliźniaki do ogrodu.








Botticelli I Goldie




Botticelli II Blondie





Porównania przed i po

Botek I Goldie:




Goldie miał bardzo blade cieniowanie, spód pyska był praktycznie bez koloru.

Botek II Blondie miał duże i widoczne ubytki brokatu na kopytach, jednak nie było to spowodowane obtarciem farby, ponieważ warstwa fioletowa była nienaruszona. Wyglądało to bardziej na niedociągnięcia fabryczne.





Film YouTube



Komentarze

  1. Witam Cię serdecznie :) Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co udało Ci się zrobić z tymi końmi! Kawał dobrej roboty! Konie prezentują się obłędnie, wręcz magicznie. Są po prostu cudne!
    Podziwiam Twoją cierpliwość i zaangażowanie w przywrócenie ich świetności. Równie mocno zaskoczyła mnie przemiana Księcia (Prince).
    Bardzo też podobają mi się akcesoria i ozdoby, w które wkładasz tyle serca - a te na Botki wyszły naprawdę uroczo :)
    Ogólnie ciekawy i wyczerpujący post. Przyjemnie mi się czyta o tych wszystkich metamorfozach :) Nie zawsze mam sposobność by skomentować, ale staram się do Ciebie zaglądać jak najczęściej, by nic nowego mi nie umknęło! Tak więc czekam na kolejne :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Ciebie! Super, że tu zaglądasz, dzięki za to, komentarze i dobre słowo na temat mojej ciężkiej pracy. To są naprawdę piękne zabawki, piękne zabytki - skoro da się przywrócić im blask, to czemu nie? ;)

      Usuń
  2. Niesamowita przemiana, widać że włożyłaś w nią ogrom pracy i serca. Podziwiam za walkę, którą podjęłaś z włosami Botka drugiego. Nie sądziłam, że to kiedyś powiem, bo konie Mattela zawsze wydawały mi się plastikowe, toporne i po prostu ,,nie takie" - ale te dwa po metamorfozie naprawdę wyglądają niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Ciebie widzieć ponownie :) Tak, kosztowało mnie to faktycznie masę pracy, ale patrząc na efekt - warto było. To dziwne, że akurat przy tym modelu doszłaś do wniosku, że konie Mattela, nie są tak tragiczne, jak się wydaje. Po pierwsze jest to model z 2003 roku - zatem wiele szczegółów formy już zanikło, po drugie to nie jest najbardziej realny koń z Mattela. Te ponad wymiarowe włosy - nawet jak na standardowego Mattela, perłowa maść, różowe i fioletowe malowania i jeszcze ten brokat na kopytach. Typowo bajkowy koń! Ale miło mi, że moje wypociny potrafią pokazać te zabawki z innej strony.

      Usuń
  3. Wyglądają zjawiskowo, jestem pod ogromnym wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz