Saddle Stars - Skye od Blip Toys - Nie nazywaj tego marzeniem, tylko planem! (2017)
w dniu
Pobierz link
Facebook
X
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Od momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłam tego konia - a było to na Instagramie - wiedziałam, że muszę go mieć w moim stadzie. Wydawał się być koniem idealnym dla Barbie - odpowiedniej wielkości, bardzo uroczym z przepiękną długą grzywą. Nie miałam pojęcia co to za koń, czułam, że zdobycie go nie będzie łatwe, może nawet niemożliwe - zaczęłam więc szukać informacji...
zrzut ekranu z nieistniejącej już strony - saddle-stars.com
Opakowanie Skye - przód
Tajemniczy koń nazywa się Skye i należy do skromnej serii Saddle Stars od firmy Blip Toys. Skromna seria, bo w jej skład wchodzą tylko dwa konie - Skye i Pixie - oba na tym samym moldzie, różnią się tylko umaszczeniem i akcesoriami. Skyebyła pierwszym koniem z tej serii, pojawiła się w 2017 roku.
Pudełka tych koni miały otwieraną przednią część, na jej wewnętrznej stronie były informacje dotyczące danego konia. Ta jakby okładka zamykała się za pomocą rzepa i zakrywała okienko, przez które widać było wnętrze opakowania - a w nim konia i akcesoria.
Wewnętrzna część "okładki" i okienko ukazujące zawartość opakowania
Informacje zawarte na wewnętrznej stronie tej otwieranej "okładki" pudełka przywodzą mi na myśl kucyki MLP - one miały takie opisy.
informacje o Skye - zrzut ekranu z nieistniejącej strony saddle-stars.com
I tak w przypadku Skye dowiadujemy się, ze mieszka w Tucson w Arizonie, urodziła się 9 listopada 2008 roku, jej ulubionym daniem jest sałatka z szałwii, jej hobby to wyprawy na szlaki, wpatrywanie się w gwiazdy - tak to brzmi już dziwnie, ale bombą jest ostatnie - malarstwo! Jakby tego było mało ma swój ulubiony cytat, który brzmi - " Nie nazywaj tego marzeniem, nazywaj to planem."
Informacje o Skye - zrzut z nieistniejącej już strony saddle-stars.com
Tuż obok sekcji "O mnie" znajduje się sekcja "Skye's Journal", z której dowiadujemy się, że Skye zawsze poszukuje nowej przygody, którą może być odnalezienie nowej kryjówki na pustyni, wypełnienie nowej strony w dzienniku, czy też długi galop z gorącym wiatrem Arizony w jej włosach.
Skye pisze w swoim dzienniku także o tym, że jej przyjaciele żartują, że jest w niej coś z dzikiego konia, gdyż nigdy nie wiadomo, dokąd ją poniesie ta jej pogoń za przygodą. I przyznaje ona rację temu stwierdzeniu, gdyż kocha naturę. Jej przyjaciele wiedzą, że mimo wszystko jest ona prawdziwym, lojalnym przyjacielem, na którym zawsze mogą polegać.
Spędzanie czasu z przyjaciółmi Saddle Stars to jeden z najlepszych sposobów na wymyślanie ciekawych pomysłów i rozszerzanie własnej kreatywności. Oprócz odkrywania świata, Skye zawsze poszukuje nowych ścieżek rozwijających jej kreatywność. Malarstwo i prowadzenie dziennika to jej ulubione zajęcia, Skye uwielbia próbowanie nowych rzeczy. Ostatnio nauczyła się używać teleskopu i obserwować gwiazdy.
Wpis ten zakończony jest dwoma pytaniami - Co o tym myślisz? Chcesz dołączyć do jej odkrywania świata i własnych zdolności?
tylna strona opakowania
Na tylnej stronie opakowania znajdujemy hasła związane z osobowością Skye - kreatywna, wolny duch, czuła.
zrzut z nieistniejącej strony saddle-stars.com
Jest też informacja o tym co wyróżnia tą serię i do kogo jest kierowana -
" Dziewczęta, które kochają konie dobrze wiedzą, że ich gracja i piękno są nieporównywalne z innymi zwierzętami. Konie Saddle Stars są przepięknymi końmi do zabawy dla dziewcząt, każdy z nich ma swoją unikalną osobowość i piękne włosy. Każdy koń z serii Saddle Stars ma swoją własną historię i spersonalizowane akcesoria zapewniając godziny wspaniałej zabawy!"
Zestaw zawiera dwa komplety podków
Na miniaturkach w prawym dolnym rogu, pod hasłem - "Mój styl" - widać - dołączoną bransoletkę z podpisem - "Styl Skye = radość", - jej portret z uwzględnieniem ozdób do grzywy z podpisem - "Nigdy nie ma dla niej zbyt wielu warkoczy i kwiatów", - ostatnia miniaturka z kopytem i podkowami z podpisem - " Znów zmieniam moje podkowy."
Zawartość opakowania
Na jednej z bocznych ścianek opakowania jest spis rzeczy znajdujących się w zestawie, a są to:
Dolna część opakowania zawiera informacje dotyczące producenta, roku i miejsca produkcji:
Kończąc temat modelu muszę krótko wspomnieć o Pixie, która pojawiła się rok później i jest mniej spotykana niż Skye. Ma inne akcesoria i jest siwej maści.
Pixie
Pixie w opakowaniu
Pixie poza opakowaniem - naprawdę ciężko znaleźć jej zdjęcia - to pochodzi z jakiegoś ogłoszenia.
W internecie znalazłam 3 lub 4 filmy z recenzjami Skye - w większości firma Blip Toys sponsorowała te recenzje przesyłając recenzentom swój produkt.
Niestety żaden z tych koni nie był dla mnie osiągalny w momencie, gdy je odkryłam, nie wiem czy gdziekolwiek były one dostępne w sklepach na terenie mojego kraju. W jednym z filmów było wspomniane, że był to produkt ekskluzywny w sieci Target, ale można go było znaleźć także na Amazonie. Cena nie należała do najniższych, ale chyba nie ma się co dziwić, koń ma sporo akcesoriów i jest dość solidnie i starannie wykonany, ma też ciekawe i ładne opakowanie.
Odłożyłam zatem moje marzenie o posiadaniu konia z tej serii na listę moich wymarzonych i nieosiągalnych eksponatów.
Moja Skye
moja Skye w ogłoszeniu
W listopadzie 2024, mniej więcej w czasie, gdy jakimś cudem udało mi się upolować Chloe, o której pisałam w poprzednim poście i poświęciłam jej ostatni film na moim kanale YT, wpadło mi w oko ogłoszenie, w którym na sprzedaż została wystawiona Skye.
Kilka razy przecierałam oczy ze zdumieniem, niewierząc w to co widzę -
"Jak to?! Skye?! Ja chyba śnię!!! Niech się wali i pali, dzieje co chce, taka okazja nie trafi się być może już nigdy! Ona musi do mnie trafić!"
Stanęłam dosłownie na głowie - opłaciłam zakup i czekałam cierpliwie na przesyłkę, gdyż Skye miała wiele kilometrów do przebycia by do mnie trafić, bo jej poprzedni dom znajdował się w Kopenhadze, w Danii.
I w końcu do mnie przybyła! Jako najgorzej zapakowana paczka jaką kiedykolwiek otrzymałam!
W taki sposób była zapakowana moja Skye
Zawinięta w reklamówkę i zabezpieczona tylko przezroczystą taśmą. Jedno kopyto i jedno ucho wystawało z pakunku - widząc to byłam nieco zaniepokojona, czy nie została uszkodzona podczas transportu - wiadomo, co się dzieje z paczkami. Sama nigdy nie wpadłabym na to, że można tak fatalnie spakować paczkę, która ma przejechać taki dystans... co ja mówię - nawet kilka kilometrów w rękach kuriera! No ale cóż.
Starałam się delikatnie i uważnie ją rozpakować, by czegoś nie uszkodzić. Naprawdę jestem w szoku, że ktoś mógł wysłać taka paczkę - zwykła pojedyncza reklamówka, zero wypełnienia, zero zabezpieczenia. Na szczęście jakoś przetrwała tą podróż i dotarła bez złamań i pęknięć.
Po wyjęciu jej z tej torby przyjrzałam się z czym do mnie przybyła, a było to siodło, ogłowie z wodzami i jedna jedyna złota podkowa. Jej stan był całkiem znośny - jeśli chodzi o plastik i malowanie. Ogon był zapleciony w nieco sfilcowany warkocz, a grzywa... Grzywa była wielką niewiadomą zwiniętą w kok i zabezpieczoną gumkami.
Tak wyglądała zwinięta w dziwny kok grzywa
Zaraz po oględzinach zaczęłam rozwiązywać grzywę, chciałam się przekonać ile jej zostało. Liczyłam się z tym, że prawdopodobieństwo jej zniszczenia jest dość duże, a ten kok wyglądał bardzo podejrzanie.
Zaczęłam zdejmować gumki - jedna, druga, trzecia, czwarta,... pomału traciłam rachubę starając się ocalić włosy w całości. Po rozplątaniu koka okazało się, że długość włosów jest najprawdopodobniej oryginalna, część grzywy była w nieco lepszym stanie, reszta była mocno sfilcowana i zmatowiona. Okazało się, że na grzywie było ponad 10 gumek!!! - dokładnie chyba 11.
Większość gumek z grzywy Skye, jedna od razu trafiła do śmietnika, dwie inne to były recepturki, które musiałam rozciąć, by ocalić włosy.
Skye w sesji po rozplątaniu włosów, przed myciem.
Oraz bez wyposażenia.
Skye ma nadruk na brzuchu informujący o importerze na teren Danii
Na wewnętrznej stronie lewej tylnej nogi ma sygnowanie producenta wykonane w plastiku, jest tam tylko znak praw autorskich (c), nazwa firmy - Blip LCC i informacja, że koń został wyprodukowany w Chinach.
Mycie, rozczesywanie i prostowanie
Następnie Skye i jej akcesoria wylądowały w kąpieli.
Wszystkie "upiększenia" poprzedniej właścicielki udało się skutecznie zmyć. Włosy zostały solidnie umyte i namoczone w płynie do płukania.
Po myciu najpierw rozczesywałam grzywę i ogon, oczywiście przy pomocy odżywki do włosów.
Jak zapewne wiecie zarówno rozczesywanie, jak i prostowanie to są bardzo mozolne zajęcia, ale mi się nie nudzi, bo to najlepsza okazja do słuchania różnych podcastów, audiobooków, czy nawet wykładów - takie przyjemne z pożytecznym.
Po rozczesaniu odpad nie był tragicznie duży, co widać na poniższym zdjęciu, a włosy Skye wyglądały w ten sposób:
O ile z góry nie wygląda to źle, o tyle z innych perspektyw jest już gorzej.
Ta pierwsza część grzywy była zaplatana w warkocz - tak wyglądała jej oryginalna fryzura - co widać na oryginalnych zdjęciach promocyjnych, które zamieściłam na początku tego postu. I właśnie ta część grzywy była najbardziej zniszczona - włókna powyginane w najróżniejsze strony plątały się po prostu same z siebie. Grzywa bardziej przypominała pukiel waty niż włosy.
Kolejny etap to prostowanie. Zanim do niego doszło musiałam raz jeszcze umyć jej włosy, aby pozbyć się nadmiaru odżywki, która potrzebna była do rozczesywania. Już po umyciu włosy prezentowały się znacznie lepiej.
Włosy wyglądają lepiej, ale to jeszcze nie jest ich najlepsza forma.
Dopiero po prostownicy widać konkretną różnicę - poniżej grzywa po prostowaniu, ogon przed:
Skye ma naprawdę solidne włosy, po spotkaniu z prostownicą odzyskała oryginalny wygląd swojej grzywy i ogona.
Jej włosy są naprawdę bardzo dobrej jakości - wróciły do normalności bez większego problemu, są mocne, nie łamią się, są też przyjemne w dotyku. Jak na konia wyprodukowanego po roku 2000, to naprawdę jest godne pochwały.
Żeby nie było całkiem słodko - niestety przy czesaniu sporo włókien grzywy wychodziło z nasady, aby temu zapobiec wcisnęłam w nasadę włosów troszkę kleju (super glue), zrobiłam to bardzo uważnie i w taki sposób by nie było to widoczne i nie przeszkadzało podczas przekładania grzywy na drugą stronę szyi.
Odtwarzanie brakujących akcesoriów
Nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała odtworzyć części jej akcesoriów. Oczywiście nie porywam się na takie rzeczy jak podkowy, ale czaprak i ozdoby do włosów są jak najbardziej w zakresie moich możliwości. Na dalszy plan odkładam torbę, gdyż nie jest to coś wybitnie skomplikowanego, ale wymaga więcej czasu - a ja ostatnio nie narzekam na jego nadmiar, nawet wręcz przeciwnie (co dobrze widać po częstotliwości pojawiania się nowych postów i filmów - nie zamierzam się przyznać ile ciekawych projektów jestem w tyle).
Troczki
Zaczynam od najprostszych rzeczy - troczki od siodła. W oryginale Skye ma przy siodle troczki po obu stronach, wyglądają na skórzane rzemyki.
Niestety nie miałam rzemyka w podobnym kolorze do oryginału, ale znalazłam taki żółto-pomarańczowy. Ucięłam dwa takie same odcinki i przewlekłam przez dziurki w siodle po obu stronach.
Czaprak
Oryginalny czaprak to był chyba kawałek sztucznej skóry z wytłoczeniami. Idealny czaprak mogłabym stworzyć np. z muliny techniką makramy wyplatając jakieś indiańskie wzorki, ale trwało by to bardzo długo, więc postanowiłam pójść krótszą drogą i zrobić go z dwóch zszytych ze sobą kawałków materiału. Wybrałam taki zamszopodobny beżowy i bordowy.
Najpierw - patrząc na to jak siodło leży na grzbiecie Skye - zrobiłam sobie założenia jak mniej więcej ma wyglądać jej czaprak - skąd dokąd sięgać, jakiej ma być wielkości w stosunku do siodła.
Przy okazji stwierdzam, że siodło Skye jest ciut za duże. Wiadomo jest to spore siodło, bo westernowe, ale moim zdaniem lekko przesadzone. Z tego powodu czaprak musi być prawie wielkości siodła, inaczej będzie zakrywał pół zadu, a nie o to mi chodzi.
Skoro wiem jaki ma być czaprak w stosunku do siodła, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zrobić sobie formę właśnie na podstawie siodła.
Po wycięciu jej z papieru - robię przymiarkę na Skye.
Forma leży dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam czaprak. Czyli pozostało zrobić wykroje i zszyć je ze sobą.
Ozdoby do włosów
W zestawie Skye miała 3 spineczki do włosów. Każda z nich składała się z turkusowo-ciemnozielonych liści - prawdopodobnie z tego samego tworzywa, co ogłowie i siodło, oraz z kwiatka wykonanego z materiałowych płatków. Postanowiłam listki zrobić z modeliny, a płatki z ciemnoczerwonej tasiemki i przyszyć je do modelinowych listków.
Dobrałam odpowiedni kolor modeliny i zaczęłam najpierw robić listki. Zrobiłam w nich dziurki do zamocowania płatków. Utwardziłam modelinę, a gdy ostygła pokryłam ją bezbarwnym lakierem.
Płatki wycięłam z tasiemki, zabezpieczyłam brzegi przed siepaniem opalając je płomieniem zapalniczki. Przyszyłam płatki do liści. Na koniec dodałam spinki, które dokleiłam klejem na gorąco.
Jednej rzeczy tylko nie rozumiem, dlaczego zrobiłam tylko dwie spineczki, a nie trzy...
Skye w pełnej krasie
Nadszedł w końcu czas zobaczyć Skye znów w pełnej krasie, z prostymi włosami i częściowo odtworzonymi akcesoriami.
Porównanie z innymi modelami i lalkami
Skye jest największym koniem w mojej kolekcji, zatem naturalnie nasuwa się pytanie jak wypada między innymi. Specjalnie z tej okazji wyprowadziłam kilka koni do porównania. Zaprosiłam też niektóre lalki i psa. Ale zanim przejdziemy do zdjęć z sesji - przeanalizujmy sobie wysokość. W prawdziwym świecie mierzy się wysokość koni w kłębie, niestety w świecie Barbie i plastikowych koni to jest raczej kiepski sposób pomiaru, ponieważ praktycznie żaden koń nie stoi prosto, każdy uchwycony jest w jakimś ruchu - zatem niestety wszelkie pomiary będą obarczone błędem - nie możemy być drobiazgowi w tej dziedzinie. Myślę, że wystarczy optyczne porównanie względem najpopularniejszych moldów i samych lalek.
Zacznijmy od konia, którego Skye zdetronizowała jeśli chodzi o wielkość, czyli Joey'a, który dotąd był moim największym koniem.
I jestem nieco zaskoczona, bo choć spodziewałam się między nimi różnicy, to szczerze powiem, że liczyłam na większą. Oczywiście Joey jest nieco mniejszy, ale naprawdę niewiele. Skye ma bardziej masywną budowę, najlepiej widać to w porównaniu zadów, ale łby mają całkiem podobnej wielkości i mój czarny antyk wygląda na całkiem równego kolegę dla niej.
Wybaczcie tą rozwianą grzywę Joey'a - przyjmijmy, że miał bad hair day - przed sesją postanowiłam spróbować wyprostować te pozostałości jego włosów, w efekcie grzywa podniosła się do góry i nie chciała się ładnie ułożyć.
Z lalkami wyglądają też całkiem dobrze. Zarówno Selena jak i Summer nie stoją na płaskich stopach. Summer ma obcasy a Selenka stoi na palcach. Ale oba konie moim zdaniem pasują do nich w skali.
Następny do porównania staje Zdzisiek, jako pierwszy koń Barbie od Mattela (w tym porównaniu), reprezentuje mold Championa z 1991 roku - nie jest to najpopularniejszy mold koni Barbie, ale charakterystyczny.
Zdzisiek jako pierwszy reprezentant Mattela wypada nieco gorzej niż Joey - co było do przewidzenia - przy gigantycznej Skye wygląda jak kuc, a to dopiero początek porównań z Mattelami.
... o tyle przy standardowej Barbie, w zestawieniu ze Skye - nie jest już tak dobrze.
Czas na najbardziej popularny mold Mattel'a - czyli mold Prancera z 1983 roku - jako modelka wystąpi Elza.
Poza Prancer'a sprawia, że jest on jeszcze niższy niż Champion - grzbietem, natomiast łeb ma nieco wyżej, gdyż uszy Elzy kończą się na wysokości nachrapnika Skye, a uszy Championa sięgały jej tylko do chrap.
Tak jak pisałam wcześniej - ciężko jest porównywać te konie, bo nie można ich równo ustawić w jednej pozie.
Widać, że Skye jest stworzona dla Barbie, natomiast Elza mniej więcej w tej samej skali pasuje do Selenki.
Ostatnie - najbardziej drastyczne - porównanie to Skye i Heńka, czyli pomniejszony mold Honey.
Henrietta w założeniu jest Haflingerem, jednak gdy powstawała nie miałam pojęcia, że jest to mold pomniejszony - w zestawieniu z prawdziwym moldem Honey bardziej przypomina szetlanda. Póki co jest to najmniejszy mold Mattel w moim stadzie. Jest jednak coś co je łączy - maść - te same odmiany na nogach, szare chrapy, szare kopyta, jasne włosy.
Aby nie dołować Heńki Summer nie stanęła do wspólnej fotki, za to pojawił się... Lord.
Który jest praktycznie tej samej wielkości, co Heńka, no cóż. Obiecałam psa - jest pies.
To jeszcze wspólne porównanie.
Na koniec kilka zdjęć z Jackie, która póki co, jako jedyna (póki co) dosiadła Skye.
7. Film
Na koniec taka mała ciekawostka. obie klacze - Chloe i Skye - przybyły do mnie mniej więcej w tym samym czasie. Obie są końmi spoza uniwersum Barbie i Mattela. I co ciekawe - jedna ma bardzo długi ogon, a druga bardzo długą grzywę.
Jeju model jest przepiękny, świetnie wyszedł! <3 Wielkie gratulacje zakupu!
OdpowiedzUsuń